Fragmenty artykułu, który ukazał się w miesięczniku Zamówienia Publiczne Doradca nr 2/2015

Okrągła rocznica, jaką jest XX-lecie wprowadzenia w Polsce systemu zamówień publicznych, z pewnością stanowi bardzo dobry pretekst do refleksji i podsumowań dotychczasowych osiągnięć (i niedociągnięć), a równocześnie prowokuje do dyskusji o przyszłości i dalszym kształcie systemu.
Czy i na ile udało się osiągnąć cele, którym wdrożenie tego systemu miało służyć? Moim zdaniem na to pytanie należy odpowiedzieć pozytywnie. Wprowadzona dwadzieścia lat temu ustawa o zamówieniach publicznych ustanowiła zręby systemu służącego do dziś przede wszystkim ekonomicznemu wydatkowaniu środków publicznych, powszechnemu stosowaniu transparentnych reguł postępowania i zachowaniu uczciwej konkurencji. To były podstawowe zadania postawione przed systemem zamówień publicznych.
Rzeczywistych efektów wdrożenia systemu oczywiście nie da się sprowadzić do przytoczenia prostych liczb, pomimo prowadzenia wielu statystyk potwierdzających rosnącą liczbę przeprowadzanych postępowań i coraz większe kwoty środków wydatkowanych w ramach zamówień publicznych. Ocena musi więc być siłą rzeczy subiektywna.
Moim zdaniem podstawowe założone cele generalnie zostały osiągnięte. Mamy powszechnie stosowane prawo, wspierające racjonalne gospodarowanie środkami publicznymi. Jestem przekonana, że zamówienia publiczne przynoszą zamawiającym wymiernie oszczędności. Postępowania są jawne, dostępne dla wszystkich zainteresowanych wykonawców. Nieuniknione przecież błędy czy nieprawidłowości mogą być szybko wychwycone i skorygowane dzięki możliwości skorzystania z przysługujących środków ochrony prawnej, a ponadto podlegają licznym kontrolom. System zamówień publicznych został zbudowany i stawiane są przed nim kolejne cele, wynikające z możliwości wpływania rynku zamówień publicznych na gospodarkę, takie jak wspieranie innowacyjnych oraz przyjaznych środowisku naturalnemu rozwiązań, a także realizowanie celów społecznych.

Oczywiście to, że system działa i zasadniczo spełnia swoją rolę nie oznacza wcale, że jest idealny. Można mieć wiele zastrzeżeń do niektórych regulacji. Tyle tylko, że nawet z jakimś wadliwym, słabszym zapisem, mówiąc kolokwialnie, „da się żyć”. A jako najbardziej uciążliwe dla wszystkich uczestników rynku zamówień publicznych postrzegam niekończące się zmiany i wyrywkowe próby „ulepszania” ustawy, dochodzące do granicy absurdu. Czy wszystkie nowelizacje były rzeczywiście tak istotne i pilne? Nie zapominajmy, że nowelizacje generują realne koszty ich wdrożenia. Czas rzeszy pracowników, którzy muszą się ze zmianami zapoznać, często dodatkowe szkolenia, korekty wewnętrznych regulaminów, nowe druki i wzory dokumentów itd. No i koszty powtarzania części postępowań przeprowadzanych tuż po zmianie i nią właściwie spowodowanych – unieważnionych bo zamawiający albo wykonawca coś przeoczyli, czegoś nie dopełnili.

Rzecz jasna zdaję sobie sprawę, że niektóre korekty przepisów były naprawdę potrzebne i wartościowe. System musi ewoluować, wykorzystywać doświadczenia, dostosowywać się do realiów rynkowych, a ponadto uwzględniać zmiany regulacji unijnych. Ale ta częstotliwość… Wielość drobnych nowelizacji w nieunikniony sposób negatywnie wpływa na jakość i spójność całej ustawy. To powoduje problemy z właściwym interpretowaniem nieprecyzyjnych zapisów i utrudnia poprawne stosowanie prawa, obniżając tym samym jakość prowadzonych postępowań i podważając zaufanie do całego systemu. (…)

I jeszcze jedno. Media co jakiś czas donoszą nam o nieprawidłowościach przy udzielaniu zamówień publicznych. Sprawy takie jak wydatkowanie środków z pominięciem ustawy, nieudane inwestycje, zmowy, korupcja, wybór nierzetelnego wykonawcy, słaba jakość zakupionego produktu czy usługi w kontekście niegospodarnie wydanych milionów złotych budzą zrozumiałe emocje i zainteresowanie opinii publicznej. Tylko że te publicznie nagłaśniane sprawy, choć jednostkowo duże, to przecież tylko część rynku zamówień publicznych. Równocześnie setki czy tysiące podobnych zamówień zostało udzielonych poprawnie, są realizowane terminowo, przynoszą oszczędności, i … prawie nikt o nich nie wspomina. Nieprawidłowości trzeba piętnować, ale pokazujmy też dobre wzorce.

Małgorzata Wiśniewska